Polecę banałem: wszystko kiedyś się kończy. Ta powieść, zainspirowana grą „Skyrim” i moimi w niej przygodami, towarzyszyła mi przez prawie dziesięć lat. To sporo. Skyrim – mówię o krainie – przewędrowałem wielokrotnie wzdłuż i wszerz. Nie sądzę, by zachowało się tam jeszcze jakieś nieodkryte miejsce, nie dotknięte moją, obutą w elfi but stopą. Przeszedłem chyba wszystkie możliwe wątki – i naprawdę, nie mam już o czym pisać. Dlatego dziś definitywnie ją kończę.
Jeszcze tylko obiecane portrety.
Poprosiłem AI o wygenerowanie portretów moich bohaterów – Wulfhere’a i Lydii. Z Lydią nie było problemu, jako że AI doskonale wie, jak ona wygląda. Jest przecież postacią w grze, stworzoną przez programistów. Ja jedynie poprosiłem, aby sztuczna inteligencja nieco ją ożywiła i pokazała jej głębię. Aby, zamiast epizodyczną i schematyczną postać z gry, pokazał prawdziwą Lydię, taką, jak ją sobie wyobrażałem. Chat GPT wykonał zadanie perfekcyjnie. Postać z portretu, to naprawdę Lydia. Ale nie z gry, a z mojej powieści, w której rozbudowałem znacznie tę postać i uczyniłem jedną z głównych bohaterek.
Gorzej było z Wulfhere’em, bowiem ChatGPT wiedział o nim tylko tyle, ile mu powiedziałem. Nie mógł w żaden sposób tej postaci zobaczyć, ponieważ to ja ją stworzyłem i występuje ona wyłącznie w mojej grze. To ja zdecydowałem, że będzie młodym mężczyzną, Cesarskim, synem kowala, zawołanym myśliwym i niezrównanym łucznikiem. Musiałem opisać jego wygląd: młody, dość muskularny – ale nie napakowany jak kulturysta, tylko jak ktoś, kto od dziecka pracuje fizycznie w kuźni – nieco zadumany, i raczej zamknięty w sobie. Nie czuje dumy z daru, jakim obdarzyli go bogowie i rzadko z niego korzysta, czując wiążącą się z tym odpowiedzialność. Czatysław Drzepecki pięknie wywiązał się z tego zadania i jedyne, co mogłem mu zarzucić, to fakt, że Wulfhere wygląda na portrecie o wiele za poważnie jak na swój wiek. Poprosiłem o drugi, na którym ma on nie więcej niż siedemnaście lat.
Potem poprosiłem o jeszcze jeden, ale tu już Czatysław trochę się rozleniwił i zamiast Wulfhere’a, sportretował mi Charlesa Leclerca* z łukiem, co trochę mi nie pasowało i tego portretu postanowiłem nie zamieszczać.
A swoim Czytelnikom (głównie Czytelniczkom!) gorąco dziękuję za to, że towarzyszyły mi w tej historii przez tyle lat. Przyznam, że każdy rozdział pisałem z myślą o nich. Gdyby nie Wy, nie wytrwałbym w tym zadaniu przez tyle lat.
Anabell, Radiomuzykantka – zasługujecie, aby Was wymienić z imienia – wielkie DZIĘKUJĘ! Za to, że byłyście tu cały czas, za to, że dzięki Wam czułem potrzebę pisania tej historii.
* * *
A teraz, obejrzyjmy sobie grafiki.
Tutaj Lydia, dokładnie taka, jak ją sobie wyobrażałem. Poważna, ponad wiek dorosła.
A tutaj po wysłuchaniu kolejnego, idiotycznego pomysłu Wulfhere’a. Patrzy na niego z pobłażaniem, a jednocześnie z miłością, której nie potrafi ukryć.
To Wulfhere, ale umówmy się, że ten portret namalowano kawał czasu po opisanych przygodach, gdy miał już prawie trzydzieści lat.
A to młody Wulfhere, dosłownie na kilka dni przed ucieczką z rodzinnego domu, kiedy liczył sobie lat zaledwie siedemnaście.
___________
*Charles Leclerc – monakijski kierowca Formuły 1, od wielu sezonów w drużynie Ferrari.
Lydia jest po prostu wspaniała! Właśnie taką wojowniczką chciałabym być, jeśli bym kiedyś była...
OdpowiedzUsuńA Wulfhere, wiele widać z jego twarzy, oczu i postawy.
Wspaniali i piękni bohaterowie. Aż nie wypada tu wstawiać żadnych emotek.
Ojej, aż się zarumieniłam!!! Wiesz przecież, że jestem wielbicielką Twego talentu do składania literek w taki sposób, że aż chwilami dreszcze przechodzą po kręgosłupie. No to teraz mam nadzieję, że znów coś będziesz oglądał, grał i pisał. Nie wiem czy tak sobie wyobrażałam wygląd głównych bohaterów, ale odpowiada mi taka wersja ich wyglądu.
OdpowiedzUsuńPoproszę jeszcze o portret Autora - Nitagera Wielkiego, o!
OdpowiedzUsuń